z książką przez życie

Projekt „Z książką przez życie” realizowany jest przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Bielsku Podlaskim w ramach zadania „Partnerstwo dla książki” ze środków finansowych Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.

Rozmowa z Piotrem Łozowikiem

Piotr Łozowik
Piotr Łozowik
Zapis audio rozmowy z Piotrem Łozowikiem

Iwona Bielecka-Włodzimirow: Cześć Piotrze.

Piotr Łozowik: Cześć.

Na sam początek pytanie o to, czym dla Ciebie jest książka.

Książka towarzyszy mi od zawsze, w domu, w podróży. Nie jestem tego typu czytelnikiem, który siada z książką i spędza z nią dwie-trzy godziny, czytam przy okazji, np. czekając na autobus czy stojąc w kolejce. Czym jest? Na pewno pobudza wyobraźnię i pozwala oderwać się od rzeczywistości.

Po jakiego rodzaju książki sięgasz?

To zależy od momentu, w którym jestem. Jeśli planujemy zrobić film to zgłębiam temat, który ma być w nim podjęty. Wtedy książki są bardziej podręcznikowe, zawierają fakty z danej dziedziny. Po fabułę sięgam rzadziej, ale chciałbym to zmienić. Czytam też autorów, których już znam. Jeśli spodoba mi się książka danego pisarza to czytam wszystko co stworzył. To dla mnie najlepsza rekomendacja.

Czy ktoś przychodzi Ci do głowy?

Ryszard Kapuściński, Graham Green, Herman Hesse. Teraz wziąłem ”na warsztat” Ignacego Karpowicza, wróciłem też do Olgi Tokarczuk. Pierwszą książką, którą świadomie przeczytałem był jej „Prawiek i inne czasy”.

To był swego rodzaju przełom książkowy, przynajmniej tak pamiętam lata dziewięćdziesiąte…

W młodości nie czytałem książek, chyba zniechęciły mnie lektury. Nie pamiętam, żebym do studiów przeczytał jakąś książkę w całości, może poza „Trzema muszkieterami” Dumasa.

O! Świetna książka przygodowa!

Autor, jak się okazało, był czarnoskóry, co wprawiło mnie w zdumienie.

Aleksander Dumas był czarnoskóry? Naprawdę?

Tak!

Tego nie wiedziałam.

Rodzajem literatury, który czytałem od dziecka były komiksy. Codziennie sprawdzałem w kiosku czy jest coś nowego. „Kajko i Kokosz”, „Kleks” Szarloty Pavel.

Pamiętam, kiedyś pokazywałeś mi zdjęcia twojego osiedla z lat osiemdziesiątych… Opowiedz jak pamiętasz to miejsce?

Na osiedlu był kiosk z komiksami, budka telefoniczna, którą notorycznie psuliśmy tak, żeby można było z niej dzwonić za darmo. Stanowiła centrum osiedla, bo dawała kontakt ze światem. Szczerze mówiąc do biblioteki nie chodziłem zbyt często.

Byłeś zapisany?

Tak, ale nie czytałem książek.

Za to kupowałeś komiksy? Wymienialiście się z kolegami?

Każdy, kto się interesował, kupował wszystko co było w kiosku. Do dzisiaj zostało mi to, że książkę lubię także mieć, samo czytanie to trochę za mało. Mogę wtedy w każdej chwili do niej sięgnąć.

Zgadza się. W tym kontekście biblioteka nie spełniła Twoich oczekiwań, bo książkę trzeba było oddać. A pamiętasz może swoją pierwszą książkę?

Pamiętam małe kwadratowe książeczki, których miałem sporo, ale nie mogę sobie przypomnieć jak nazywała się seria.

Podejrzewam, że była to seria wydawnictwa Nasza Księgarnia, nazywała się „Poczytaj mi mamo”. Każda książka zawierała jedną opowieść.

Tak, to były książki z obrazkami, podobne trochę do komiksu. Wszystko zaczęło się od obrazków. Czytanie wymaga wysiłku i zrozumienia, dla dzieci ciekawszy był komiks, bo treść zawierała się w ilustracjach, czytania było niewiele.

A ile wiedzy jest w komiksie, chociażby w słynnych ”Tytusach”! Mogły to być dla niektórych początki zainteresowania chociażby sztuką współczesną, gdy Papcio Chmiel wprowadził do opowieści postać Picassa i pojęcie abstrakcji.

Tak, z pewnością. Też to pamiętam. Jedna z książek, które dobrze sobie zapamiętałem to „Mendel Gdański”. Może z tego względu, że była lekturą i udało mi się ją przeczytać przed lekcją na przerwie; na szczęście była krótka.

Widzę, że szkoła nie rozbudziła Twoich aspiracji czytelniczych, a wręcz przeciwnie. Lektury Cię chyba zniechęciły…

Tak, to prawda. Dopiero na pierwszym roku rusycystyki z białorutenistyką, której zresztą nie skończyłem, na poetyce, wykładowczyni kazała nam przeczytać jedną z trzech książek. Podała „Prawiek i inne czasy” Olgi Tokarczuk, „Narcyz i Złotousty” Hermana Hesse i coś jeszcze. Najpierw przeczytałem „Prawiek…”, był świetny. Potem sięgnąłem po powieść Hessego, która okazała się jeszcze lepsza. Później przeczytałem wszystkie jego książki. W latach studenckich odkryciem dla wielu był „Alchemik” Paulo Coelhowtedy był bardzo popularny, wszyscy go czytali! Ten boom minął, potem dostrzegłem pewną powierzchowność tego typu literatury; teraz jest nawet trochę wyśmiewany.

Pamiętam, jak wszyscy zaczytywali się jego książkami. Mój znajomy wątpił wtedy w autentyczność języka tych powieści, ja twierdziłam, że to parabola. „Narcyz i Złotousty” zresztą też jest utworem parabolicznym, to powieść –przypowieść.

Nie szukam w książkach fabuły, akcji, ciągu zdarzeń. Bardziej przyciąga mnie warstwa „podskórna”, która staje się widoczna w trakcie czytania, gdy mózg przetwarza treść i we wnętrzu odbiorcy powstaje świat czytanej książki. Dlatego każdy może inaczej odebrać tę samą opowieść.

Lektury szkolne. Naprawdę nie było żadnego bohatera literackiego, który zrobił na Tobie wrażenie?

Kilkakrotnie podchodziłem do „Krzyżaków”, ale odstraszyły mnie opisy. Pamiętam jeszcze „Lorda Jima” Conrada, ale raczej ze względu na fakt, że koleżanka czytała mi tę książkę na głos. Trwało to parę dni.

Analogowy audiobook?

Bardzo lubię słuchać.

Najczęściej pewnie w samochodzie.

Jeśli nie mam akurat jakiejś obciążającej pracy to faktycznie słucham w samochodzie, ale także podczas spacerów. Trudno jest mi jednak skupić się na treści, szybko można odpłynąć w swoje myśli.

Teraz książka jest dla Ciebie właściwie narzędziem do zgłębiania historii, które chcesz sfilmować lub lepiej poznać?

Tak.

Pracujesz obecnie nad jakimś materiałem?

Przygotowuję teraz materiał o ikonach i bielskim Studium Ikonograficznym. Dużo czytałem na ten temat, ale już przestałem, bo jest tego taki ogrom, że nie sposób zapoznać się ze wszystkim. Jestem na etapie montażu. Ciekawią mnie też książki związane z naszym miastem i regionem, opisujące wydarzenia, które tu miały miejsce, np. bieżeństwo.

Kiedy zaczęło się u Ciebie zainteresowanie kulturą lokalną?

Wiążę się to z tym, że będąc częścią mniejszości, w zetknięciu z zaciekawioną tym większością, sam chciałem dowiedzieć się więcej. Zacząłem czytać, dowiadywać się, żeby móc się lepiej określić przy kontakcie z ludźmi, których spotykam, a którzy chcą się dowiedzieć czegoś o tym kim jestem.

Czy mógłbyś polecić jakieś książki dla ciebie ważne w tej tematyce?

Ważną dla mnie książką była „Nadzieja, aż po horyzont” Barbary Goralczuk. Autorka opowiada historię swoich dziadków, którzy doświadczyli bieżeństwa. To pozycja dokumentalna, ale zawierająca też fabułę.

Wyobrażasz sobie to filmowo?

Tak, ale na to potrzebne są spore środki finansowe, a ja tworzę raczej filmy, na realizację których nie muszę nikogo prosić o pieniądze.

Czy wracasz dziś do komiksów, np. do „Tytusów”?

Od dawna już nie.

Zachęcałeś córkę do sięgania po tego typu lektury?

Starałem się; zauważyłem, że dziś dzieci mają do przeczytania dużo lektur, niestety nudnych, które na dodatek często są zmieniane.

Wróćmy do naszej Noblistki – przeczytałeś opasły tom „Ksiąg Jakubowych” Olgi Tokarczuk?

Jeszcze nie, ale zostawiłem je sobie na koniec. Niedawno czytałem zbiór opowiadań „Gra na wielu bębenkach”, na nowo „Prawiek i inne czasy”, teraz czytam „Biegunów”.

Przypominasz sobie spotkanie z jakimś pisarzem, które zostało w Tobie na dłużej?

Pamiętam spotkanie z Jackiem Hugo Baderem, świetnie opowiadał. Ostatnio byłem na spotkaniu z Ignacym Karpowiczem.

Jaka według Ciebie będzie przyszłość książki?

Książka miała być już dawno zapomnianym medium, ale uważam, że zawsze będą fani książki papierowej i nie zastąpią jej audiobooki, ani czytniki. Książek będzie mniej, zmieni się też czytelnik, ale zarówno on, jak i papierowa książka, będą zawsze.

Czy myślisz, że w naszym społeczeństwie coś się zmienia i coraz trudniej znaleźć czas na czytanie książek?

Na pewno. Człowiek stał się dziś „wygodny”. Niektórzy mogą postrzegać czytanie jako stratę czasu, można przecież zamiast tego obejrzeć kilka filmów. Ja czytam książki bardzo wolno, szukam w nich nowych pomysłów. Myślę, że dla człowieka, który interesuje się sztuką, książka będzie zawsze w orbicie jego zainteresowań.

Masz jeszcze w domu swoje komiksy?

Kilka mam. Głównie „Thorgale”, to klasyka gatunku.

Komiksy z tej serii, które odnalazłam w bibliotece były bardzo zużyte, „zaczytane”. Miałam wrażenie, że kartki rozpadną mi się w dłoniach, w zeszytach brakowało stron, widać było, że wiele przeszły. Ale Ty i tak rzadko chodziłeś do biblioteki.

Sporadycznie, tak. Jeśli już korzystałem, to najczęściej chodziłem do czytelni, żeby poczytać prasę. To było ciekawe. Mieliśmy wtedy po dziesięć, może jedenaście lat.

Przychodziliście więc pewnie do czytelni dziecięcej, na dole. Jakie pisma się wtedy czytało, chyba „Filipinkę”… Chociaż nie, to było raczej dla dziewczyn.

Tytułów nie kojarzę. Pamiętam „Przegląd Sportowy” i „Piłkę nożną”, w której były kolorowe plakaty, to się chciało oglądać!

To były też czasy „Bravo”, „Bravo Girl” i „Popcornu”, ale tego chyba biblioteka nie prenumerowała.

W moich czasach jeszcze tego nie było. Pierwsze wydania „Bravo”, które pamiętam, były po niemiecku. Były dostępne w kiosku, kupowało się je nie dla treści, a dla samych plakatów właśnie.

A jakieś komiksy dla dorosłych?

Kojarzę tylko jakiś pojedynczy węgierski komiks z lat osiemdziesiątych. Nie jestem teraz z nimi na bieżąco, nie wracałem już do nich. Poza tym, jest kilku pisarzy, którymi podczas pierwszej lektury byłem zachwycony, a potem czar prysł. Perspektywa czasowa i wiek czytelnika sprawiają, że książka się zmienia.

Czy jest jakaś książka, z którą miałeś problem i nie mogłeś jej skończyć?

„Blaszany bębenek” Grassa.

Masz coś jeszcze w swoim spisie ulubionych lektur?

Bardzo lubię Bohumila Hrabala. Podoba mi się czeski humor, rytm i podejście do problemu śmierci. Pod przykrywką lekkości, uśmiechu, romantyzmu tętni prawdziwe życie, jest w tym powaga.

Czy jest jeszcze jakaś książka, o której chciałbyś powiedzieć, którą warto przypomnieć?

Bardzo spodobała mi się rosyjska literatura współczesna. Cenię podejście Rosjan do literatury. Mieli przecież wspaniałych pisarzy: Dostojewski, Puszkin, Gogol i inni klasycy. Rosjanie do dziś bardzo dużo czytają. Sięgnąłem po tamtejszą literaturę współczesną, jest świetna, nowoczesna, wielowątkowa. Autorzy są bardzo różni i ciekawi.

Co polecasz?

Najbardziej tych trzech: Dowłatowa, Pielewina i Jerofiejewa. Na wielu ciekawych światowych autorów trafiałem sprawdzając laureatów Nagrody Nobla z lat siedemdziesiątych. Tak poznałem np. twórczość Lagerkvista.

To dobry trop. Nagroda Nobla jest najbardziej prestiżowa, docenia warsztat, mimo, że rolę odgrywa też kontekst polityczny. Jak Ci się podobała mowa noblowska naszej ostatniej noblistki?

Celna. Tokarczuk świetnie mówi i pisze. Umie zobaczyć rzeczy takimi jakimi są, a to bardzo cenne.

Widzę, że większość autorów, których wymieniasz, to pisarze, powiedziałabym, filozoficzni, piszący o uniwersum, o świecie i kondycji człowieka, książki z przesłaniem.

Zdecydowanie, wolę bowiem książki wielowarstwowe. Nie lubię kryminałów, chociaż bywają świetne.

Bardzo dziękuję Ci za rozmowę, poświęcony czas i mam nadzieję, że zaskoczysz nas jeszcze czymś, co wyreżyserujesz.

Teraz zamierzam zapisać się do biblioteki, bo prawie wcale nie znam nowości i chciałbym trochę nadrobić zaległości.

Zaskoczyłeś mnie! Zapisanie się jest bardzo proste, wystarczy PESEL i podpisanie zgody. Zapraszam! Dzięki za rozmowę.

Dziękuję.


Piotr Łozowik
Piotr Łozowik

Piotr Łozowik – pracuje w branży dziennikarskiej, związany zawodowo od lat z białostockimi mediami.

Autor filmów dokumentalnych „Bogurodzica. Szlakiem podlaskich ikon” i „Śladami mistrzów. Nowosielski na Podlasiu”. Jego przedostatni film „Bierz to, dzieciak”, to debiut fabularny, w którym tłem dla perypetii głównego bohatera staje się Podlasie. Ponadto sięgnął po historię Wojciecha Nowickiego, złotego medalisty Tokio 2020 w dokumencie “Młociarz. Droga do Tokio” (film obecnie jest przed premierą).

„Przywiodły nas tutaj pieśni Waszych ojców” to jego ostatni projekt filmowy (rzecz o zespole „Żemerwa” z Muzeum Małej Ojczyzny w Studziwodach, w kontekście tradycyjnego śpiewu i muzyki regionalnej), którego premiera odbędzie się w grudniu w bielskim kinie.


Fotografie: Izabela Pług


logo MKiDN

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury

Udostępnij
Skip to content