z książką przez życie

Projekt „Z książką przez życie” realizowany jest przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Bielsku Podlaskim w ramach zadania „Partnerstwo dla książki” ze środków finansowych Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.

Rozmowa z uczestniczkami Dyskusyjnego Klubu Książki

Z Książką Przez Życie, rozmowa w gronie DKK
Uczestniczki Dyskusyjnego Klubu Książki
Zapis dźwiękowy rozmowy z uczestniczkami DKK

Iwona Bielecka-Włodzimirow: Dziś spotykamy się w Miejskiej Bibliotece Publicznej z uczestniczkami Dyskusyjnego Klubu Książki. Moje pierwsze pytanie do Pań jako klubowiczek brzmi: czym dla Pań jest czytanie?

Eugenia Gliwa: Przyjemnością!

Wiesława Wasiluk: Miłym spędzaniem wolnego czasu.

Aniela Huszcza: Uzupełnianiem wiedzy. Czytam książki od dziewiątego roku życia.

Wiesława Brzozowska: Ogromną przyjemnością.

E.G.: Chyba wszystkie uważamy tak samo. Gdyby nie dostarczało nam to wiedzy i nie sprawiało przyjemności nie czytałybyśmy.

A.H.: Nie wyobrażam sobie życia bez czytania.

W.B.: Dla mnie dzień bez książki jest dniem straconym.

Urszula Falkowska: Czytanie to jest najlepsza rozrywka świata.

W.B.: Czytanie to największa przyjemność, która może spotkać człowieka. Ktoś kto nie czyta jest człowiekiem ubogim.

I.B.W.: Zapytam teraz o pierwsze wspomnienie związane z czytaniem i pierwszą książkę?

W.W: Ja zacznę. Mam przykre wspomnienie związane z czytaniem. Wypożyczyłam książkę „Na jagody”, zwróciłam ją po dwóch dniach i nikt mi nie uwierzył, że przeczytałam. Od tamtej pory się zacięłam, nie czytałam przez pół roku. Byłam wtedy w pierwszej klasie.

W.B.: Nie pamiętam swojej pierwszej książki, ale ta, którą zapamiętałam to „Bajarka opowiada” chyba Ewy Szelburg-Zarembiny. Ta książka tak mi się spodobała, że byłam cała w marzeniach. Niedawno znowu próbowałam ją przeczytać, ale już mnie tak nie pociągała.

E.G.: Ja swoim wnukom czytałam bardzo dużo bajek

I.B.W.: Czy pamięta Pani swoją pierwszą książkę?

E.G.: Niestety nie pamiętam.

A.H.: My jesteśmy z innego pokolenia. W naszej młodości, w latach pięćdziesiątych było mało książek i nie były one kolorowe. Były książki historyczne czytane przez ojca, książka do nabożeństwa, którą babcia znała na pamięć. Nauczyłam się czytać z „Trybuny Ludu”. Co niedziela gazeta była przypięta do szafy, a ja czytałam nic nie rozumiejąc.

E.G.: Ja nie mogłam nauczyć się czytać od rodziców. Mama umiała czytać tylko po rosyjsku, a tata w ogóle. Mama nauczyła się rosyjskiego kiedy była na bieżeństwie. Ludzie biedni nie chodzili dawniej do szkoły, nie mieli za co. Moi bracia skończyli tylko trzyklasową szkołę wiejską.

I.B.W.: Wracając do pierwszej książki?

A.H.: Od czwartej klasy korzystałam z biblioteki. Zaczęło się od nowel Sienkiewicza i Konopnickiej. W tamtym czasie bibliotekarzem był pan Michał Dawidziuk, który uczył też języka rosyjskiego.

I.B.W.: Była to biblioteka szkolna?

A.H.: Tak. Uczyłam się w Szkole Podstawowej Nr 1, dziś to Szkoła Podstawowa Nr 5.

I.B.W.: Jeśli jesteśmy przy bibliotece szkolnej to proszę przywołać pierwsze lektury?

A.H.: Nowele. „Latarnik”, „Za chlebem” i inne.

I.B.W.: Czy pojawiały się też powieści?

A.H.: Pierwszą powieścią byli „Krzyżacy”. Nasze pokolenie czytało książki również na wakacjach, by po powrocie do szkoły znać już lektury.

I.B.W.: Jaka była Pani pierwsza książka?

W.W.: „Na jagody”, „Puc, Bursztyn i goście”, „Pilot i ja”. Wszystko to była literatura dziecięca. Nie znosiłam Muminków.

I.W.: To coś wyjątkowego!

W.W.: Tak wiem, jestem chyba w mniejszości.

U.F.: Uwielbiałam Muminki. Wypożyczałam je z biblioteki szkolnej, oddawałam po trzech, czterech dniach, a pani bibliotekarka przepytywała mnie z treści nie dowierzając, że tak szybko czytam.

W.B.: Moją pierwszą książką oprócz „Bajarki…” była „Ona” Heleny Mniszkówny. Jeszcze nie umiałam czytać, mama robiła na drutach, a ojciec czytał nam na głos. Być może dlatego połknęłam czytelniczego bakcyla. Tata czytał nam bardzo dużo, szczególnie zimą, przy piecu. To były naprawdę piękne czasy.

I.B.W.: Bohater literacki, który wywarł największe wrażenie i pozostał w pamięci?

A.H.: Przez wiele lat fascynował mnie tytułowy bohater powieści „Znachor”. Czytałam tę książkę wielokrotnie, postać znachora utkwiła mi w pamięci ze względu na to, że pomagał ludziom. Ważny był też ordynat Michorowski. Wstrząsnęły mną „Medaliony” Nałkowskiej. Przeczytałam tę książkę w klasie maturalnej. Niedługo później pojechaliśmy na wycieczkę do Oświęcimia, żeby skonfrontować opis autorki z faktycznym obrazem tego miejsca. Rzeczywistość była jeszcze gorsza.

W.W.: Ja uwielbiałam Tomka Wilmowskiego i „Anię z Zielonego Wzgórza”. Byłam bardzo niepocieszona, bo w bibliotece szkolnej nie było kolejnych części cyklu o Ani. Przeczytałam wszystkie tomy.

A.H.: Ja też przeczytałam cały cykl. Wracałam do tych książek, kiedy byłam zdenerwowana. Lektura fragmentu, w którym Ania pomalowała włosy na zielono powodowała, że mijały mi złość i zły humor. Podobało mi się w Ani to, że była stanowcza i chciała coś osiągnąć.

U.F.: A mi Ania niezbyt przypadła do gustu. Owszem, przeczytałam, ale bez wielkiego zachwytu.

I.W.: Jaki bohater literacki był dla Ciebie ważny?

U.F.: Uwielbiam literaturę rosyjską, więc najważniejsi dla mnie bohaterowie to książę Myszkin, Woland i Andrzej Bołkoński. Z polskich autorów bardzo cenię Kapuścińskiego, przeczytałam wszystko, co napisał.

I.B.W.: Pierwsze wspomnienie związane z biblioteką… Była to biblioteka szkolna czy miejska?

W.B.: Chyba każda z nas trafiła najpierw do biblioteki szkolnej. Były one kiedyś bardzo ubogie, wypożyczyć można było prawie wyłącznie lektury.

I.B.W.: Jak były obłożone książki w bibliotekach szkolnych?

A.H.: Najczęściej w szary papier. Zachwycaliśmy się starannymi napisami na grzbietach okładek. Czasem okładało się książki także skrawkami tapety.

I.W: Po jakie książki sięgają Panie dzisiaj, dla przyjemności?

W.B.: Z przyjemnością sięgam po książki o Stalinie. Na ogół nie lubię książek biograficznych, ale jego biografie czytam bardzo chętnie. Wszyscy wiemy jakim człowiekiem był Stalin, ile zła wyrządził, ale nadal sięgam po książki, które o nim opowiadają.

I.B.W.: Jeśli już mowa o biografiach to jak podobała się Pani książka Ewy Jałochowskiej „Zapomniane rodzeństwa sławnych Polaków”, którą otrzymała Pani od autorki na spotkaniu w bibliotece?

W.B.: Bardzo mi się podobała. Jako czytelniczka mam jednak taką cechę, że po przeczytaniu danej książki za jakiś czas sięgam po nią znowu by sobie przypomnieć. Dzięki temu cały czas mam co czytać.

A.H.: Ja bardzo lubię książki historyczne i czytam ich dużo. Przeczytałam większość powieści Kraszewskiego, nie byłam tylko w poświęconym mu muzeum, które znajduje się na Lubelszczyźnie, ale kto wie, może zorganizuję w tamtym kierunku wycieczkę dla Klubu Seniora? Bardzo interesowała mnie również Syberia, nie przeczytałam tylko trzech dostępnych w bibliotece książek na ten temat, ale zrobię to. Polecam wszystkim reportaże Mariusza Wilka, autora m. in. „Domu nad Oniego”, który omawiałyśmy w DKK. Wilk pisze bardzo ciekawie, realistycznie.

I.W.: A Ty po jakie książki sięgasz?

U.F.: Różne. Bardzo lubię reportaże, czytam też dużo biografii postaci historycznych, pisarzy, naukowców. Także dzienniki, pamiętniki, listy, bo interesuje mnie druga, mniej oficjalna strona życia, codzienność. Czytam też książki o Rosji, również klasyków. Poza tym literaturę popularnonaukową i książki historyczne głównie mówiące o dwudziestym wieku.

W.W.: Dla mnie książki to przede wszystkim miła forma spędzania wolnego czasu, a pod pojęciem „miła” rozumiem obecnie thrillery i kryminały.

W.B.: Ja też uwielbiam kryminały!

A.H.: Ja nie zasnę po takiej lekturze.

W.B.: Dlaczego? Ja podchodzę do tego lekko, to tylko opowieść.

A.H.: Mam potem koszmarne sny, nie mogę czytać takich książek ani oglądać filmów. Za bardzo przeżywam i analizuję losy bohaterów, wczuwam się w ich sytuację.

E.G.: Dlaczego nikt nie wspomniał o romansach? Ja bardzo lubię je czytać, a przy lekturze zawsze się wzruszam.

I.W.: Bardzo dziękuję Paniom za spotkanie i rozmowę.

E.G.: My również bardzo dziękujemy, było nam miło.


Dyskusyjny Klub Książki działa przy Miejskiej Bibliotece Publicznej od 2016 roku; nieformalne i inkluzywne spotkania klubowiczek odbywają się cyklicznie w każdą pierwszą sobotę miesiąca w Czytelni dla Dorosłych. Inicjatywa wspierana jest przez Instytut Książki głównie poprzez dostarczanie egzemplarzy książek będących przedmiotem omówień na spotkaniach klubu; nie ma opłat za uczestnictwo, narzuconego harmonogramu, a dobór lektur jest swobodny. Celem DKK jest, oprócz promocji czytelnictwa, ożywienie i integracja środowiska lokalnego wokół biblioteki publicznej. W przeprowadzonym wywiadzie udział wzięły panie: Wiesława Brzozowska, Eugenia Gliwa, Aniela Huszcza, Urszula Falkowska (moderatorka DKK) oraz Wiesława Wasiluk.


Fotografie: Izabela Pług


logo MKiDN

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury

Udostępnij
Skip to content